sobota, 13 lipca 2013

Dożywianie matki karmiącej, odcinek I...

... czyli:

Jabłka z twarożkiem na gorąco

Po zaskakująco rozciągniętej w czasie wizycie w szpitalu jestem z powrotem w domu. Z małym (2780 gramów) nadbagażem :)




Obecnie tenże Kolega Brokuła waży o kilogram więcej i ma o ponad połowę mniej włosów, tak dużo czasu zajęło mi bowiem zebranie się do napisania tego posta... Czy to przez to, jak mówi powszechna opinia publiczna, że dziecko odwraca świat do góry nogami? Cóż... moja kuchnia nadal ma sufit na geograficznej północy, a podłogę na południu więc chyba nie w tym rzecz. Tak naprawdę, serio, między nami, szczerze- zwyczajnie mi się nie chciało... Cóż będę ukrywać, wykłamywać się, wplątywać w to Syna... Ogarnęło mnie poporodowe niechciejstwo, odwróciły się troszkę priorytety i, każda matka mnie w tym miejscu zrozumie, wolałam poświęcać czas wolny na wpatrywanie się w zmieniającą się jak w kalejdoskopie twarz mojego pierworodnego Syna :)
I dziś, nie to, że już mi się to znudziło, O NIE, ale postanowiłam podzielić się wreszcie z Wami wiedzą, którą posiadłam, będąc jeszcze w szpitalu.
Wiedzą o diecie matki karmiącej. Może komuś się przyda?
Zasięgnęłam opinii pani magister pielęgniarstwa, która zrobiła doktorat właśnie z karmienia piersią. Spędziła trochę czasu w Niemczech, napisała kilka niemieckojęzycznych artykułów i może też dlatego jej ufam jeśli chodzi o sprawy żywieniowe dotyczące matek karmiących. Poza tym to, co usłyszałam, zgadza się z moim widzeniem tego tematu.
Czego się dowiedziałam?
(Zahaczamy o dietę wege więc będzie o bezmięsnych frykasach.)

Pokrótce:
  • jedz wszystko, co aktualnie pojawia się na polach, łąkach, straganach- SEZONOWO, wyszorowane i opłukane pod gorącą wodą;
    w pierwszym miesiącu
    ogranicz spożywanie surowych warzyw i owoców do zera;
  • wprowadzaj nowy produkt co 3 do 5 dni i patrz na reakcję dziecka- niektóre dzieci reagują na kapuchę z grzybami i frytki jak marzenie, inne po kawałeczku ogórka będą płakać i żalić się na kolkę czy zatwardzenia;
  • jeśli chodzi o strączki- można jeść w każdych ilościach jest jednak jeden warunek- muszą być gotowane i serwowane bez tłuszczu, strączki "potraktowane" tłuszczem wzdymają;
  •  nabiał spożywaj w rozsądnych ilościach i najlepiej przetworzony- jogurty naturalne, twarogi itd. Mleko krowie uczula i może powodować skazę białkową więc nie można z nim przeginać. Nie jedząc jednak mięsa MUSIMY dostarczyć swojemu organizmowi wapń, na który jest dużo większe zapotrzebowanie podczas karmienia piersią.

  • CZEGO NIE WOLNO?
    Truskawek i owoców o dużych pestkach- brzoskwiń, moreli, śliw- one uczulają więc je musimy sobie odpuścić. Z tych samych względów musimy też odstawić orzechy.
    Oczywiście na wszystko przyjdzie pora jak nasza Malizna troszkę podrośnie.
  • Z CZYM NALEŻY UWAŻAĆ?
    Z owocami, których okres wegetacji przypada na inna porę roku niż obecna, a jednak możemy znaleźć je na rynku, np. jabłka. Jako, że jeszcze nie ma nowych, są tylko z poprzedniej jesieni, niech nie zmyli Was ich wygląd- są naszprycowane "przetrwalnikami", oblepione azotanami i to SZKODZI naszemu Oseskowi, bo przechodzi do mleka. Wystarczy jednak takie jabłka (czy inne podobne owoce) poddać działaniu temperatury i azotany ulatują w siną dal- możemy spokojnie pałaszować :)
    Uważać trzeba również z warzywami kapustnymi- kalafior, brokuły, kapusta, ponieważ mają one działanie mocno wzdymające i potrawami ciężkostrawnymi- tłustymi, smażonymi.
    Zioła i przyprawy typu- rozmaryn, tymianek, cząber, czosnek mogą zmieniać smak mleka i Kruszyna może ogłosić strajk głodowy odmawiając spożywania naszego mleka.

    Do diety dołóżmy jeszcze pozytywne nastawienie na luz i w ten sposób gwarantujemy naszym Oseskom SZCZĘŚLIWE MLEKO :)
    Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. W razie czego proszę zapytywać :)

    Wykorzystując wyżej opisaną wiedzę rozpoczęłam eksperymentowanie z potrawami, którymi mogę delektować się bez obaw w "moim obecnym stanie" ;)
    Zacznę od potrawy na słodko, którą można serwować zarówno jako śniadanie, kolacje jak i deser.




    Potrzebujemy:
    • kilku dość twardych jabłek (np. reneta);
    • kostkę chudego twarogu (200 g);
    • cukier wanilinowy;
    • jogurt bałkański- 2 łyżki;
    • mleko- również 2 łyżki;
    • świeżo zmielony cynamon.

    Jabłka myjemy z użyciem detergentu (płyn do mycia naczyń) i dokładnie płuczemy pod gorącą wodą. Odkrawamy "przykrywki" i za pomocą łyżeczki do herbaty wydrążamy gniazda nasienne.
    Twaróg rozdrabniamy i wrzucamy do naczynia, w którym będziemy go miksować za pomocą blendera razem z cukrem wanilinowym, dwiema łyżkami jogurtu bałkańskiego i dwiema łyżkami mleka. W ten sposób powstaje nam moja wersja lajt serka mascrapone ;) Serkiem tym napełniamy wnętrza jabłek uprzednio obsypane cynamonem.
    Przykrywamy wierzchami i wstawiamy do nagrzanego do 170° C pieca na ok. 20 minut.
    Do serka można oczywiście dodać rodzynek, żurawiny czy innych bakalii, które lubicie, ja podałam wersję podstawową.


    A w środku...


    Smacznego :)

2 komentarze:

  1. nie zapominajmy też o tym, że szczęśliwe mleko będzie szczęśliwe jeśli krówka nie jest hodowana klatkowo, a czasem pobiega po łące :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co racja to racja- idę więc na łąkę pobiegać ;)

    OdpowiedzUsuń