niedziela, 28 kwietnia 2013

Polowanie!

Dziś zupełnie nie w tematyce kucharskiej, za to w tematyce dbania o zdrowie- zaczynamy od psychiki :)
Z dnia na dzień budzę się szczęśliwsza- i to nie z tego powodu, że jest ciepło. Ten akurat mankament odejścia zimy troszkę mnie dobija- i Jarek i ja i nasz pies nie znosimy ciepła, a mój organizm ma do tego jeszcze "walnięty" termostat i przegrzewa się przy 25 stopniach.
Za to słońce, którego tak brakowało przez ostatnie kilka miesięcy (i to była JEDYNA wada tej zimy ;) ) budzi nas co rano i dodaje kolorów każdemu dniu.

Z samego rana udaliśmy się z Czortem na POLOWANIE! Aparat Ryszard w łapki, Czort u boku i można polować!
Oto nasze trofea!













A tak wygląda ciężko pracujący pies na polowaniu:


Pozdrawiamy!

piątek, 26 kwietnia 2013

Eko muffinki z razowej mąki...

... czyli:

kwartet bananów, pomarańczy, gorzkiej czekolady i mąki pszennej razowej :)

 



Niedawno zepsuł nam się blender. A bez blendera, przy naszej kuchni, ciężko. Po pewnym czasie ratowania się innymi urządzeniami poszliśmy jednak do sklepu i stanęliśmy przed wyborem... a raczej WYBOREM. Dzisiejszy rynek oferuje nam taką gamę urządzeń, że kupno, po prostu, blendera nie jest wcale takim łatwym zadaniem.
Plan był prosty- kupić zwyczajny blender. Ale w sklepie okazało się, że może jednak taki z gamą różnych końcówek będzie lepszy, a może z dodatkowym pojemnikiem i nożami, trzepaczkami, tarkami itd. Osiołkowi w żłobie dano! 
Przez jakiś czas obstawałam przy swoim, że wystarczy najprostsze urządzenie, bo przecież robota kuchennego do wszystkiego już mamy, pojemników cała masa, tarek nie tarek... ale Jarek miał swoje, jak się później okazało dość mocne, argumenty i koniec końców namówił mnie na wersję z pojemniczkiem (0.5l) i trzepaczką.
Ależ ja byłam w błędzie upierając się przy zwykłej końcówce do miksowania! Pojemniczek, trzy razy mniejszy od tego z robota kuchennego, okazał się idealny do przygotowywania małych porcji, łatwy w myciu, kompaktowy.
Naszego nowego blendera, wraz z trzepaczką, użyłam do zrobienia deseru na piątkowe popołudnie :)
Wszystko przy użyciu JEDNEGO urządzenia! Dzięki Jarkowi :)

Powstały "wypieki nieidealne" czyli moje pokraczne muffinki :)


W jednym naczyniu zmieszałam:

  • 2 szklanki ekologicznej mąki pszennej razowej;
  • 0,5 łyżeczki soli (może być zwykła, u mnie pojawiła się sól różowa himalajska);
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia i
  • 3 łyżki cukru (nierafinowany).
W naczyniu dołączonym do blendera, za pomocą TRZEPACZKI :D, ubiłam
  • 2 jajka;
dodałam 
  • 1 szklankę mleka;
  • 2 łyżki roztopionej wcześniej margaryny;
  • pokrojone w kosteczkę dwa banany;
  • startą skórkę z 1 pomarańczy oraz
  • skruszoną BLENDEREM :) gorzką czekoladę (pół tabliczki).
Zawartość "mokrego" pojemnika zmieszałam w pojemniku z suchymi składnikami, a następnie ciasto rozłożyłam do 14 papierowych foremek na muffinki.
Piekłam 25 minut w 190 °C.



Kto nie chciałby spędzić piątkowego popołudnia z Ukochanym, na tarasie w kojącym wietrzyku z filiżanką kawy i ciachem?  No kto? :)





poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Powrót do formy po Wielkanocy= skandynawskie bułeczki fit


Minęło już kilka dni od Wielkanocy, ale pewnie niektórzy z Was wciąż czują przemęczoną wątrobę, albo natarczywie rzucają im się w oczy, powstałe podczas pałaszowania świątecznych smakołyków, dodatkowe fałdki- bo przecież ciężko powstrzymać się od tych kolorowych, pełnych wiosny jajek, serniczków, mazurków, majonezów, żurków, smażenin- szczególnie, że w tym roku to one były główna radością, a nie tak długo oczekiwana wiosna, która koniec końców nie zawitała wokół stołów.
Powiedzmy, że mogliśmy sobie w tym roku pozwolić na większą rozpustę przez te właśnie wiecznie zimowe smuteczki.

Nie ma jednak co płakać, szczególnie, gdy za oknem zaczyna się wreszcie zielenić i rozjaśniać (w naszym miasteczku dziś rano wyszło SŁOŃCE! SERIO!!!), a ponadto, gdy w zasięgu ręki mamy do dyspozycji przepis, który w mgnieniu oka i "na zdrowo" pozwoli nam pozbyć się niechcianych kalorii z obwodu bioder i tego fałszywego, przebrzydłego zdrajcy- złego cholesterolu z krwi.

Z pomocą przyjdą nam pyszne bułeczki, w których samo zdrowie- mikroelementy, białko, wapń, witaminy, błonnik, a mąki tam tyle, co w łyżeczce proszku do pieczenia :)
Przepis ten dostałam od mojej Cioci, często bywającej w Norwegii, od jakiegoś też czasu skutecznie i bezpowrotnie pozbywającej się zbędnych kilogramów. Bułeczki mają bowiem działanie oczyszczające organizm, odchudzające, a dodatkowo są super sycące :)



Potrzebujemy:
(przepis podstawowy do modyfikacji według upodobań)
  • 1 chudy twaróg (200 g);
  • 1 duży kefir (400 ml) lub tyle samo maślanki;
  • 200 g płatków owsianych;
  • 150 g otrębów owsianych;
  • 1 jajko;
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia;
  • 1 łyżeczka soli.
Ja dodatkowo dodałam:
  • sporą garść orzechów włoskich;
  • sporą garść orzechów laskowych;
  • sporą garść żurawiny.
Składniki mieszamy i powstałe ciasto wylewamy do foremek, wstawiamy do nagrzanego do 170 °C piekarnika i pieczemy na termoobiegu ok. 40 minut. To byłoby na tyle- gotowe :)


(Zerkajmy od czasu do czasu czy bułeczki nam się za bardzo nie przypiekają i regulujmy czas pieczenia).
Ciasto bułeczek po przecięciu będzie wilgotne i takie właśnie ma być.

Głównym składnikiem są wyroby owsiane: czyli źródło błonnika, białka i witamin- B1, PP czy kwasu foliowego.

W orzechach włoskich znajdziemy nie tylko witaminy- E, C , B3, B5, B6, ale również kwas lanolinowy, który pomaga w pracy komórek nerwowych, i pierwiastki takie jak:

- fosfor i wapń- w połączeniu usprawniają działanie mózgu poprzez przekazywanie impulsów nerwowych w synapsach, tworzą hydroksyapatyt, czyli cement kostny, są odpowiedzialny za kurczliwość mięśni (w tym mięśnia sercowego) Fosfor jest również odpowiedzialny za przyswajanie witamin B2 i B5. Wapń natomiast ma również działanie przeciwzapalne, przeciwalergiczne, przeciwobrzękowe.

- potas- ma swój udział w syntezie białek i (podobnie jak fosfor i wapń) w przekazywaniu impulsów w układzie nerwowo- mięśniowym. Ponadto potas reguluje ciśnienie osmotyczne, gospodarkę wodną organizmu poprzez swoje działanie antagonistycznie (odwrotne) w stosunku do sodu- zmniejsza on bowiem objętość płynów zewnątrzkomórkowych kosztem zwiększania uwodnienia koloidu wewnątrz komórki; jest również odpowiedzialny za równowagę kwasowo- zasadową w naszym organizmie czy też wydzielanie.

- żelazo- bierze udział w produkcji erytrocytów i leukocytów, jako składnik hemoglobiny i mioglobiny bierze udział w transporcie tlenu oraz przenoszeniu elektronów, pełni też olbrzymią rolę w syntezie neurotransmiterów z aminokwasów, odpowiada również za utrzymanie prawidłowego metabolizmu poprzez udział w reakcjach jodowania tyrozyny – jest składnikiem enzymów: peroksydazy i katalazy.

- magnez- jest odpowiedzialny za prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowo- mięśniowego, wspomagając działanie mięśnia sercowego i regulując jego pracę zapobiega arytmii i powstawaniu zakrzepów, odpowiada za przemianę węglowodanową i białkową, przyswajanie substancji mineralnych. Magnez wspomaga wzrost kości i szkliwa zębowego, ponadto działa przeciwzapalnie, przeciwbólowo, przeciwalergicznie, uspokajająco i antystresowo.

- cynk- działa zbawiennie na nasz układ odpornościowy, ma kluczowy wkład w podział komórek oraz pracę mnóstwa enzymów, produkcję insuliny przez trzustkę, mineralizację kości, gojenie się ran, wyrównywanie stężenia witaminy A i cholesterolu we krwi czy też... odczuwanie przez nas smaków i zapachów :)




Bułeczki polecam ze świeżym lekkim twarożkiem domowej roboty, ulubionymi kiełkami, szczypiorkiem, ale też na słodko- z marmoladą z jesiennych śliwek czy miodem.

Życzymy smacznego wiosennego powrotu do formy :)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Jest tak...





Jest? No jest. Ciężko zaprzeczać. Czy też udawać, że może jest inaczej.
A chciałoby się tak:



Można narzekać. Można. Ale co to da? 
Już dość dawno nauczyłam się, że na stan atmosferyczny naszego otoczenia nie ma co psioczyć, bo... jak by to powiedzieć... nic to nie zmieni. Co poradzić? Bezlitosne prognozy również nie pomagają:


(www.meteo.pl)

No jest kiepsko. Narzekamy?  Psioczymy? Płaczemy?
A może???
A może to my stańmy tej pogodzie kością w gardle i na przekór wszystkiemu zróbmy sobie prawdziwie wiosenny i słoneczny klimat? 
Wbrew pozorom nie wymaga to ŻADNEGO wysiłku :)

Polećmy do najbliższego supermarketu (bo przecież targi wciąż tkwią w zimowym śnie) i zakupmy:

  • 5 pomarańczy;
  • 2 grapefriuty;
  • świeża melisę
i zróbmy sobie DOBRZE!

Wystarczy wycisnąć sok z tych owoców (ja użyłam maszynki do wyciskania soków z takich owoców jak pomarańcze, ale można po prostu wycisnąć ręcznie), utrzeć kilka listków melisy -> wymieszać, rozlać do szklaneczek, literatek tudzież lampek do wina, udekorować plasterkiem pomarańczy i kilkoma listkami melisy i delektować się witaminową bombą o wiosennych kolorach i zapachu.



Popieśćcie też podniebienia najbliższych :)





Da się? Da się :)