wtorek, 8 października 2013

Deserowa kawa na chłodno z rozgrzewającą nutką...


... czyli coś na miłe wczesne popołudnie na tarasie lub balkonie :)

Dziś jesień rozpieszcza moje zmysły! Zachwyca kolorami, rano maluje brzegi liści, które już opadły (na szczęście dopiero niektóre, reszta nadal dzielnie trzyma się drzew i żółknie, czerwienieje, brązowieje) na biało, po opadnięciu mgieł zamienia dzień w żółtopomarańczową przestrzeń pachnącą świeżością i zbliżającą się zimą. Sami popatrzcie:







No nie cudnie? :)
W taką pogodę warto znaleźć chwilkę dla siebie... i zasiąść z filiżanką (lub lampką) kawy, wyciszyć się, uspokoić i naładować baterie.

Mam dziś dla Was banalny sposób na kawę- nie na gorąco lecz na zimno, ale z rozgrzewającą nutką kardamonu. Smakowicie i inaczej niż na co dzień. Zapraszam na taras!


Potrzebujemy:
  • kawę parzoną (tyle, ile potrzebujecie dla siebie i ewentualnych gości);
  • kardamon- na jedną filiżankę lub lampkę (jak w moim przypadku) 4- 5 kapsułek;
  • cukier trzcinowy;
  • mleko;
  • kakao do posypania po wierzchu.
Kawę mielimy, jeśli mamy ziarna, kardamon rozłupujemy i dodajemy do sitka z kawą. Parzymy w Zygmuncie.  Kim jest Zygmunt? Tym oto ustrojstwem:


(źródło: http://talk.hyperreal.info/kawa-t11698-130.html)
 
Staramy się zrobić esencję, czyli nie przesadzamy z dodawaniem wody. 
Napar chłodzimy na tyle, żeby nie był gorący i przelewamy do naczynia od blendera, w którym nastąpi mieszanie z mocno schłodzonym mlekiem i dodatkiem cukru
Za pomocą blendera łączymy wszystkie składniki, powstaje pyszna kawowo kardamonowa pianka. Przelewamy ją do filiżanek lub lampek i posypujemy kakaem.
 
 
 


Miłego tarasingu :)

piątek, 4 października 2013

Prołziaki czyli lachowskie podpłomyki...


Jak się rzeczywiście piszę ich nazwę- nie wiem. To, co w tytule to fonetyczna nazwa pieczywka, o którym dziś chwilka :)
Dzięki wypadowi na Święto Rydza (siup) do Wysowej Zdroju w zeszłą niedzielę w mojej głowie pojawiły się nowe inspiracje. Nie tylko kulinarne, ale i świeże pomysły na dzieciowe rękodzieło, odzież, biżuterię z nutką artyzmu i takie tam ;)
Działam ogólnie ostatnio i bardzo mnie to cieszy :)

Dzięki tej wycieczce oraz temu, że kawałek mojej rodziny, w tym ja, to Lachy Sądeckie, a o lachowskiej kuchni jeszcze nie czytaliście w moim blogu, powstał projekt przedstawienia Wam skrawka kulinarnego świata jakim jest właśnie kuchnia Lachów Sądeckich. 
Te podpłomyki będą więc zaczątkiem, mam nadzieję, ciekawej podróży wgłąb grupy etnograficznej z okolic Kotliny Sądeckiej.
Ich historię i pewne fakty postaram się przybliżyć Wam, w telegraficznym skrócie, jak tylko odeśpię uroczystości wszelakie. 
Dziś, na prośbę jednej bywalczyni Szczecina, przepis na podpłomyki, wersja lachowska!



Składniki: 
  • mąka;
  • letnia woda;
  • sól;
  • soda oczyszczona.
 TYLE!!!  :)

Mąkę (ja użyłam ok. 200g) wysypujemy na stolnicę, dodajemy dużą szczyptę soli (czyli pewnie ok. pół łyżeczki na te 200g mąki), tak samą dużą szczyptę sody, a następnie dodajemy tyle wody, aby po wyrobieniu ciasto miało konsystencję ciasta na pierogi.
Z czynności najtrudniejszych to byłoby na tyle :)




Rozwałkowujemy ciasto na placek grubości ok 0.5 cm i albo smażymy na suchej patelni w całości, albo wykrawamy małe podpłomyczki i wrzucamy również na suchą patelnie.




Na maleńkim ogniu smażymy podpłomyki z obu stron uważając, żeby nie przypalić, ale na tyle długo, aby były w środku dosmażone.
Gotowe prołziaki są dość puchate i mają brązowe plamki na powierzchniach z obu stron.
Voilà!!!




Takie chlebki można serwować z różnymi dodatkami, np. sosem czosnkowym (PYCHA!!!), dziś jednak powstały jako dodatek do porannej kawy, w takim przypadku najlepiej smakują z domowej roboty dżemem :D






Próbujcie i dajcie znać jak Wam smakuje :)
Wielkie pole do popisu macie w miejscu Komentarze :)
Smacznego!

Uwaga! Moja matula dokopała się do całkiem oryginalnego przepisu, według którego prołziaki robiła moja śp. babcia, Laszka.
Zamiast wody babcia dodawała zsiadłe mleko i proporcje wyglądały mniej więcej tak:


  • pól kilo mąki;
  • szklanka zsiadłego mleka;
  • łyżeczka sody oczyszczonej;
  • pół łyżeczki soli.
Czynności te same i wygląd również nie odbiega od tego, co widzicie powyżej. Ale same w sobie pieczywko, dzięki zsiadłemu mleku, ładniej puchnie :) Próbujcie :)